Forum Obłąkane Potwory Strona Główna Obłąkane Potwory
Tudzież hardkor.
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy    GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Strzępki myśli - wiersze

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Obłąkane Potwory Strona Główna -> Poezja
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Cassie
Ślepy hipogryf



Dołączył: 26 Gru 2005
Posty: 50
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: z mamusi

PostWysłany: Sob 0:56, 31 Gru 2005    Temat postu: Strzępki myśli - wiersze

Ułożone chronologicznie, od najstarszych do najnowszysch. Pierwsze cztery radzę pominąć ;)



*


Czasem unoszą się wysoko
ponad chmury, ponad słońce
by zaraz opaść w dół
delikatnie obsypując ziemię
tysiącami tańczących świateł
małych, złotawych drobinek
pełnych ludzkich uśmiechów
cichych westchnień radości
nie ma w nich złości, żalu
łez ukrytych gdzieś w cieniu
jest tylko to, co piękne
nie widzą niczego innego
nie wspominają tego, co złe
lecz same magiczne chwile
utkwione w zakamarkach
wiecznie zakurzonej pamięci
szczęście jedyną ich wartością
jedynym i największym skarbem
zamkniętym w cudownym pyle
kiedyś i ciebie obsypie
może muśnie twój policzek
pocałuje cię w czoło
i szepnie cichutko do ucha
słowa, które sam utraciłeś
"Twoje szczęście jest blisko,
odnajdź je w sobie..."




*


Relaksacja

Zakrywam uszy
Nie słysząc ciszy
Zamykam oczy
Tkając nikłe złudzenia
Powoli zszywam rany
cienką nitką zrozumienia
Przykrywam myśli
skrawkiem materiału
Budzę do życia
Kojące zapomnienie
Biegnę w miejscu
Coraz szybciej
Goniona ucieczką
Od zatracenia
Staję bez tchu
Łapiąc minutę realizmu
Zrzucam ciężar zmęczenia
Zasypiam...
Głucha
Ślepa
Nie myśląc
Nie czując
- Żyjąc



*


Obrót o 360 stopni
Powrót do przeszłości

Z każdym oddechem
Wdycham trujący dym
Czekam aż przesiąknie
moje płuca (duszę)
Wypuszczam powietrze
Obserwując srebną mgiełkę
Czuję, jak drży ręka
i parzy moje ciało
Wypalam do końca

... Pustka...

Kolejny raz się pomyliłam
myśląc, że to dorosłość
tak bardzo mnie zmęczyła
Ominęłam prawdę w dziecku
które wtedy zniszczyłam


*


Nie obcinaj różom płatków
Tym z umarłego ogrodu
Nie widzisz?
Wciąż oddychają
Poruszane powiewem wiatru

Nie wyrzucaj starej zabawki
Nawet brązowego misia
Bo zapomnisz
Jak w słodkich chwilach
Kołysał Cię do życia

Nie depcz jesiennego liścia
Z tych tysięcy porzuconych
Bez promyka nadziei
Już nigdy nie oddanych
W mocne ramiona gałęzi

Nie rysuj ostrym końcem
Po małym serduszku
Odmawiajac cennego daru
Wybijania miarowo godzin
Na tarczy własnego zegaru

Chcesz umrzeć?
Umieraj
Ale nie próbuj zniszczyć
Wartości ponad skarb
Twojego brudnego honoru



*


Przyjrzyj się...

Przyjrzyj się łzom
w czystej kropli wody
Odbijającym promienie
Pachnącego deszczem poranku

Przyjrzyj się
Jak dumnie spadają
Chowając cierpienie
W jasny kosmyk włosów

Przyjrzyj się łzom
Lśniącym w krysztale
Wyrytym przed laty
w przytulnym zaciszu pokoju

Przyjrzyj się
Bo nigdy nie zobaczysz
Jak anioł ociera policzki
Z łez nocnego koszmaru



*


Czarno-biała

Spadała w dół
Patrząc w oczy ciemności
Dotknęła ręką posadzki
Usłanej płatkami róż
Czarna dama, w białej sukni
Upojona nektarem życia
Zamarła w ciszy
Przybita do ściany płaczu
Wieczność oplotła sznurami
Duszę zamknęła w ciele
Zasłoniła oczy czernią
Wśród oddechów śmierci
usnęła na tarczy zegaru
Zraniona końcem wskazówki



*


W ciemnościach jasności... [z dedykacją dla Moniki i dwóch Mart]

... Miniesz tamtą noc
usłaną iskrami niebieskiego ognia
Miniesz, jak zwykłego przechodnia
I zatracisz w sobie
Tego wspomnienia srebną mgiełkę
Zatracisz, jak kiedyś miłość
I nie powiesz ani słowa
Opleciesz milczeniem ciszę
Nie powiesz nic, onieśmielony
I popatrzysz zamkniętymi oczami
W tą jasną dziś noc
W tą atramentową otchłań Bożą
Popatrzysz, spod spuszczonych powiek
Ty sam, wśród milionów wiecznych
Tych złotych, małych ogników,
W których lśnią blaskiem twarze
Nasze najbliższe, ukochane
Wtedy zatrzymasz się idąc
lub pobiegniesz stojąc
Spadniesz, niby białe piórko
Spadniesz, nie dotykając ziemi
W górę, w górę...
A potem, nim zetkną się wskazówki
Oślepniesz na nowo
by móc poczuć ciepłą moc uzdrowienia
I boski pocałunek powitania

"Czy to niebo tak patrzy,
czy to anioł świeci...?"




*


Trzy krople
trującego atramentu
spływają po kartce
plamiąc serca
spada czarny aksamit bólu
Ciągle słyszę
Odgłos tłuczonego szkła
Rozbijają się kałamarze
niemych krzyków dziecka

Powoli wysychają
słowa z liter moich marzeń
Barwiąc na czarno
wczorajsze byłam
Widzę promienie
padające pod kątem
Spójrz - jak drgają
w ostatnim tańcu
ku zapomnieniu
może szczęściu...?

A teraz czekam
na oddech przyszłego JA
Choć nie wiem
Czy jutro powiem dzisiaj



*


Słowem wymalowane

Był kiedyś poeta
malował piękne obrazy
górskie potoki łez
oceany ludzkich uczuć
przebierał w słowach
dzieląc miliony myśli
na trzysta cztery wersy

Był kiedyś poeta
nieznany wśród malarzy
miał tysiąc pędzli
i trzy srebne ołówki
zaplątał w sieć motyla
opisał słodką melodię ptaków
grających na harfach drzew

Był kiedyś poeta
co kartkę nazwał sztalugą
wiedział, że wszystko przemija
wiedział, że kiedyś
ogień pochłonie motyla
spali las i jego drzewa
stłumi śpiew ptaków
i nie ugasi go
nawet najczystsza woda

Był kiedyś poeta
napisał miliard obrazów
miał swoje marzenia
i trochę mniejszych skarbów

Był kiedyś poeta
Ale byli też ludzie
spalili wiersze
zabrali marzenia
związali uczucia
nie mogli zabrać talentu

Był kiedyś poeta
który wciąż jeszcze czuwa
malując swoje obrazy
na czystym płótnie nieba



*


Sen

Cień mojego cienia
stąpał leciutko po świecie
uciekając w odłamki kontynentów
zlepisk milimetrowych wysepek
białych chmur cukrową watę
Chciał zabrać ze sobą kryształki
co nocnym świecą blaskiem
czas zgubił je po drodze
rozsypując po ścieżkach marzeń
A woda szemrała w oddali
I szliśmy
brzegiem turkusowej fali
- ja wśród cieni bladych
Wiatr kołysał nas delikatnością
wygrywając skrzypcami nieba
cudownej melodii pieśń
Słońce barwiło na złoto dzień
Promieniami malując losy istnień
Szept piękniej jeszcze brzmiał
zgubiony w tłumie skalnych ech
Pajęczyna zdań oplotła nas
nadając całej wędrówce sens
Zgasło raniące słowo
Nim fale dotknęły ścian
A potem
Ktoś zaczął kruszyć skały
Wyrywając kawałek po kawałku
Przyszła krzycząca rzeczywistość
By zabrać nas z powrotem
Spychając w przepaść ludzkich spraw
I cichych westchnień Boga



*


Umiera dom

Siedziałam na parapecie okna
w domu moich przodków
zamknęłam oczy na świat
wsłuchując się w dźwięki nocy
Wiatr wygyrwał żałobne tony
Uderzając w kruche szyby
Deszcz obijał się cichutko o parapet
Kolejne łzy spływały strużkami...
Nie liczyłam czasu
Mając tylko zepsuty zegar
Ze złamanymi żałośnie wskazówkami
Daleko w kącie stało stare pianino
Wciśnięty klawisz z kości słoniowej
Brzęczał co chwilę, ciągle z tym samym lamentem
Ktoś szeptał w odległym pokoju
O dzieciństwie pełnym zabaw
Mijały godziny
Sen oddalał się coraz bardziej

Pod spuszczonymi rzęsami
Zakręciła się mała dziewczynka
Wciąż ta sama, roześmiana
Znikła wśród białych motyli
[Podłoga trzeszczała w rytm ciężkich kroków]
Ściskałam jeszcze bardziej powieki
Odpychając niechciane wspomnienia
Kroki nie dawały mi spokoju
Ktoś próbował zdeptać myśli
Ukryte w powietrzu pełnym kurzu
Drzwi trzaskały, odbijając się o ścianę
Obce twarze zastygły na pożółkłych obrazach
Ciemny pokój krzyczał o pomoc

Czy ktoś zagląda tu po tylu latach?
Czy ktoś wytrze nadal jeszcze świeżą krew?

Zepsuty zegar wybił dwunastą.



*


Modlitwa Ciszy

Nigdy nie potrafiłam
spojrzeć w oczy aniołowi
bałam się jego skrzydeł
splecionych z wyobraźni
szeptałam modlitwę o Stróżu
nie wiedząc czy istnieje
pytałam Boga jak mam uwierzyć
nie odpowiadał
niebo przestało promieniować dobrem
wraz z pierwszym pojawieniem się bólu
przestało istnieć nawet w marzeniach
została tylko błękitno-biała bariera
widoczna dla wszystkich
mówili, że to przyjdzie z czasem
że kiedyś poczuję
jak bardzo Go kocham
myślałam, że się uda
i wtedy znowu zwątpiłam
dziś
klękam przed życiem,
składam ręce
chowając w nich grzechy
i milczę
tak jak mnie kiedyś nauczył
szukając w ciszy zrozumienia



*


Skulona w kącie
płacze.
Bezsilność wbija w jej ciało
ostre sztylety
wypełnione obojętnością
Rękami obejmuje kolana
nienawiść chowa we włosach
łzy krwiste pięką policzki
palą duszę.
Słowa i myśli tak banalne
wciąż pędzą i pędzą
goniąc mieszane uczucia
z wnętrzności wyprute.
Brak sił na jakiekolwiek wołanie
o pomoc?
Ludzie w porcelanowych maskach
nie podadzą ręki
Sami zaplątani we własnych kłamstwach
pajęczynach zła i egoizmu
sami w tłumie, sami ze sobą
Nie zapłaczą rzewnie nad światem.

A w środku cisza i pustka
śmieją się prosto w twarz
szydząc z uczucia
szydząc z nas.



*


Cisza

Cisza
Wypełnia wieczory
przynosi wspomnienia
pełne czerwonych róż
z raniącymi serce kolcami
Rzeczywistość oddalaliła się
wtedy, kiedy przyszły marzenia

Tak krucho i cicho...

Ktoś jednak czeka
po drugiej stronie świadomości
Niebieskie źrenice wciąż patrzą
w tym mroku
czai się nikłe światełko nadziei
ale nie dosięgnę tak daleko
to zbyt wiele

W ciszy tęsknię
Nie wiedząc czy kiedyś wrócę
tam gdzie zostawiłam siebie
i tam gdzie została miłość

Cisza
czym jest?
Wszystkim...

Tą ciszą jesteś Ty



*


Marcie, z okazji urodzin

Zamknij oczy...

Zamknij oczy
na świat
nie patrz na szybę
oddzielającą serce od ludzi
Schowaj w łzach niepokój
Dziś tak mocno ciążący
Niech myśli plotą historię
Pozwól im biec

Posłuchaj własnego szeptu
o własnej, osobistej wolności
o ptakach z mocnymi skrzydłami
torującym kłującą nienawiść
o wilkach wyrzucających w mrok
swoje ukryte cierpienia
Wtedy poczujesz
jak słodko przytulają Cię marzenia

Nie bój się wstać
Pójdź własną drogą
Trzymając za rękę siłę
Aż wreszcie
Ujrzysz najjaśniejszą
ze wszystkich istniejących gwiazd
wzrokiem ściągniesz ją na ziemię
Spojrzysz w jej lśniącą powierzchnię
I zrozumiesz
że ktoś zawsze będzie tam czekał
wystarczy tylko uwierzyć




*


Chciałabym
dotknąć źrenic świadomości
spojrzeć od drugiej strony
stanąć w progu własnej osobowości
przeniknąć do ostatniej wartswy
jako obiektywny sędzia charakterów
sprzątający wszystko na "nie"
i uwydatniający wszystko na "tak"

Chciałabym
nie widzieć w lustrze strachu
wejść wyprostowana do środka
uśmiechając się do iluzji
jednocześnie będąc złudzeniem
zadałabym pytanie
czy magiczne ja istnieje
czy może jest snem... wymyślonym?

Chciałabym
żeby ludzie w maskach szczęścia
pokazali mi jak żyć innym życiem
z dala od niechcianego
poprzez dokładną analizę błędów
obcych - własnych
by sami zrozumieli
ogrom swoich słabości

Chciałabym też
uciec od zakłamiania
zaszyć się w jasnym kącie nieba
bez wątpliwości
lecz z możliwością myślenia
pod ciepłymi skrzydłami aniołów
opłakujących razem z Bogiem
nieodkupione grzechy ludzkie

Chciałabym wreszcie
zamienić kiedyś łzy
na krople czystej niewinności
płynące z drobnych losów
a nie wielkich i nieważnych spraw
bez głosu
ale...

Czy ktoś mi kiedyś wybaczy
że jednak - nie potrafię...?




*


Dla Doroty, z okazji urodzin. Jeszcze raz wszystkiego naj :*

Jest takie miejsce

Jest takie miejsce na ziemi
gdzie ludzie są aż ludźmi
a nie tylko zwierzętami
tam czas jest szczęśliwy
że płynie, a płynąc
- nadzieję niesie
i nie wolno bać się jutra
bo strach przynosi cierpienie
i nie można myśleć o bólu
kiedy samotność doskwiera
tak bardzo
a jednocześnie musimy
musimy!
mieć coś
nad czym przez chwilę przystaniemy
takie małe sprawy
do przemyślenia
przy blasku księżyca wieczorem
usiądziemy na moment
z kubkiem refleksji w ręku
popatrzymy na wspomnienia
nie zapominając o marzeniach
tak dalekich i bliskich
Co nam wtedy zostanie?
kiedy już szczęście
- jak pył ulotny
trzymamy w ręku?
I kiedy ciepło
wschodzącego słońca
wlewa nam w serca spełnienie?
Zostanie nam niebo
a tam? Cóż...
Bóg - nasz ojciec
patrzący surowo na ziemię.



*


Każdego wieczoru
wpatruję się w pusty brąz
źrenic tego kogoś
kim przecież nie jestem

wczoraj nie liczyłam czasu
a teraz
wyrywam wskazówki
bezlitosnego zegara

mam sny, w których
widzę tylko połamane pióra
czyjegoś zranionego skrzydła
On krzyczy
że to moja wina
Ja zwracam się do Boga
ale słyszę tylko
Odejdź, zgrzeszyłaś

Ludzie!
Bez odbioru...
Jakieś zakłócenia

Świat drzwi zamyka
nie ma klamki
klucz zgubiłam

idę ulicą
Za rogiem coś zostawiam
Ktoś szepcze
To chyba Twoje życie
znów zapomniałam




*


2 listopada

Za oknem już prawie noc
Gdzieś za ścianą
zegar tyka
Ja siedzę w tej puste
rozmawiam z Tobą
i pytam
Dlaczego jesteś tak daleko?
Dlaczego nie pozwalasz mi...
zrozumieć?
Pytam, znów pustka
cisza
szelest jesiennych liści
Idzie pan ulicą
zagląda w okno
ja za zasłoną uśmiechu
chowam twarz w firance
Popijam
codziennie tą samą herbatę
w tym samym kubku
A Ty
nawet nie wiesz jak smakuje

Powiesz mi kiedyś
dlaczego za każdym razem
widzę w szybie Twoje odbicie?

Jesteś jak Bóg
nie odpowiadasz
nie przychodzisz
nawet wtedy
kiedy patrzę w gwiazdy
z tęsknotą




*


Dla Agi

Są takie chwile...

Są takie chwile
zamknięte w jednym pokoju
razem z samotnością
bólem
i odrobiną strachu
w oddali tyka zegar
ale godziny wybija deszcz
Ty toniesz w morzu myśli
ocierając dłonią łzy
przewracasz kartki wspomnień
i w środku tak jakoś...

wiesz
tak czasem jest
odpływamy razem z ciszą
łykając gorzki żal
a to czego chcemy
jest tak blisko nas

więc powiedz mi...
dlaczego jeszcze płaczesz
zamiast wstać?




*


Pamiętasz?

Dałeś mi złote liście
zamknięte w pudełku
wypełnionym miłością

teraz
pudełko jest puste
nie ma żadnej miłości
są tylko wspomnienia
które bolą bardziej
niż rzeczywistość
zamykają mnie w środku
z myślami
błądzącymi po ścianach
Gdzieś w dali
jakiś głos szepcze
coś o śnie i marzeniach
Nie słucham
wolę wierzyć
że nie jesteś tylko snem
nie jesteś...

Prawda?




*


Ogień zdmuchnięty
Łzy
zatopione w wosku
spływają po kartce
rozmazują atrament
czerwony
od przekłutego serca

Świeczka leży
przewrócona
Słowa przebijają światło
...
zapada ciemność

nie widzę cieni
skrawki materiału
przykrywają tęsknotę
za ciepłem Twoich źrenic
wskazówki zegara
przesuwają się
wolno
gubię się w chaosie
marzenia mieszają się
z brudnymi myślami
Deszcz zagłusza
wspomnienia

Jeszcze jedna szansa
Stawiam świeczkę
zapalam
Widzę na ścianie
chwiejny płomień
Ostatnia nadzieja?



Zgasł


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
poetka
niepoprawna marzycielka
niepoprawna marzycielka



Dołączył: 26 Gru 2005
Posty: 234
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: z wyobraźni

PostWysłany: Nie 18:11, 01 Sty 2006    Temat postu:

nie wiem czy mozna je jakos komentowac- sa śliczne. wystarczy jest poprostu przeczytać nic nie trzeba mówić

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Cassie
Ślepy hipogryf



Dołączył: 26 Gru 2005
Posty: 50
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: z mamusi

PostWysłany: Pią 17:27, 20 Sty 2006    Temat postu:

Dziękuję ;)


*


[Dla Kamilki, bo jest kochana, o.]


Zapach szczęścia.

Jak to jest?
Czuć się tak...
lekko

Powiem Ci
ale otul mnie, proszę
białym puchem kołdry
chcę zasnąć
w ramionach marzeń

Jak to jest...

Spójrz na śnieg
Tak ulotny i delikatny

Zapach szczęścia...

Dotyk płatka
na Twoim policzku
Czujesz?
Niebo nad Tobą
Trzymasz mnie za rękę
I już się nie boisz...
To jest właśnie to
Przychodzi niespodziewanie
W ciszy czeka na znak
Czasami nie wiesz
co zrobić
Gubisz się we łzach
Aż pojawi się iskierka
ciepły płomyk...
Wystarczy tylko czuć...

Wiesz?
Szczęście pachnie Tobą


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Obłąkane Potwory Strona Główna -> Poezja Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Możesz pisać nowe tematy
Możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2002 phpBB Group
Regulamin